Zastanawiam się nad moimi już podjętymi decyzjami.
Nie wiem czy były dobre, czy złe. Na pewno nie były najlepsze.
Ale nie a co gdybać. Trzeba wziąć się w garść i żyć dalej.
Trzeba nauczyć się żyć z konsekwencjami tych wszystkich decyzji.
Nieważne jakie one były.
Teraz już i tak nic ich nie zmieni.
Chyba, że znajdziemy sposób na cofnięcie czasu.
Płaczesz? Nie płacz. Nie ma sensu.
Wszyscy zawiedli? Wywieszasz białą flagę?
Nie rób tego.
Wstań, otrzyj łzy i pokaż im, że dasz sobie radę bez nich.
Nie rób tego dla nich, przeciwko nim. Nie. Zrób to dla siebie.
Tylko wtedy poczujesz się lepiej.
I będziesz sobą, ale bogatsza o nowe doświadczenia.
Nie da się? To jest za trudne? Wspomnienia przytłaczają i wywołują fale bólu i płaczu?
Nie masz siły by się uśmiechać? Ba, nawet nie chcesz?
Spokojnie. Daj sobie czas. Dużo czasu.
Staraj się nie myśleć o tym.
Ale nie zapominaj. I tak nie dasz rady.
Zachowaj te radosne wspomnienia. Ciesz się nimi. One po to są.
Mają wywoływać łzy szczęścia a nie łzy bólu.
Niemożliwe wydaje się pozbycie bólu, co?
On nie zniknie. Na pewno nie od razu.
Ale będzie się zmniejszał, choć pewnie wydaje się on coraz większy.
Uwierz- to tylko złudzenie.
Dasz radę. Musisz zaufać.
Pamiętaj, że nie wolno się poddać. Nie wolno.
I pamietaj, że walczysz dla siebie i o siebie. Nie dla nich, nie dla niego.
Walczysz by przetrwać. Walczysz o swoją przyszłość.
A przy najbliższej okazji przywal mu w twarz. Ulży ci. Zobaczysz.
U mnie podziałało.
Naprawdę.
Niech wie, że wcale nie jesteśmy słabą płcią. :-)